Turok 2: Seeds of Evil – czy warto wracać?

„Seeds of Evil” wydane w 1998 roku jest drugą odsłoną z serii gier o łowcy dinozaurów. Pierwotnie ukazała się na Nintendo 64, a następnie na PC. Obecnie dostępna dzięki platformom GOG i Steam, a także na Switcha w wersji cyfrowej i jako fizyczne wydanie od Limited Run Games.

Pierwszy Turok zachwycił grafiką i trójwymiarowym środowiskiem w czasach gdy kupowało się dopalacze do kart graficznych, żeby odpalić takie cuda techniczne. Sequel wstrzelił się w rozwijający się gatunek tych gier, a zwłaszcza na konsolach gdzie prawie nie miał konkurencji. Trzeci Turok ukazał się w 2000 roku i czuć w nim, że o rok lub więcej było to za późno. Czuć w nim inspirację tak rozbudowanymi grami jak Half-Life. Będąc nadal świetnym shooterem niestety ginął w cieniu znacznie bardziej zaawansowanych graficznie i bardziej rozbudowanych strzelanek na PC. Zaś na Nintendo 64 przemknął za plecami Perfect Dark i uwagi graczy skupionej już na kolejnej generacji. A szkoda, bo jest to zupełnie inny Turok niż część 1 i 2, ale ma swój klimat i warty jest polecenia. Kolejne odsłony na generacji 6, zginęły w natłoku coraz to popularniejszego gatunku FPS nie wybijając się niczym szczególnym poza tematyką dinozaurów. Co do kolejnych odsłon i całej serii to niestety pozostaje ona w niełasce i zapomnieniu. Ostatnio powstał dziwny twór (Turok: Escape From Lost Valley, 2019), który z pierwszym Turokiem ma wspólną tylko nazwę.

Odnosząc się już głównie do drugiej odsłony, to można ją uznać za najlepszą ze wszystkich, które wydano ogólnie, a już na pewno na konsoli Nintendo 64. Gdzie w takim razie umiejscowić można Turoka 2? Jak już wspomniałem wyżej, ta część  ukazała się na kilku platformach. Którą obecnie najlepiej wybrać? Oryginalne wydanie na Nintendo 64 niestety nie zachwyca już, a wręcz może zniechęcić. Rozmyte tekstury i ograniczone pole widzenia z dość topornym i mozolnym sterowaniem mogą okazać się nie do przełknięcia. Wersja na PC, ta stara wersja zapewne przyniesie sporo kłopotów z jej uruchomieniem. Warto dlatego sięgnąć po wydanie remaster dostępne na Steam i GOG. A także wersje na Switch’a, która na nich bazuje. Dla miłośników plastiku bardzo kuszące jest fizyczne wydanie, oczywiście od Limited Run Games. Ja poznawałem tą grę właśnie w tym wydaniu. Nie wiem czy są jakieś różnice względem wersji na GOG. Ale różnic względem wersji z Nintendo 64 jest naprawdę sporo i były one dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Co więc uległo zmianie?

Przede wszystkim grafika, jest ostra i wyraźna – to pewne. Dla osób pamiętających oryginał pozytywnym zaskoczeniem będzie brak mgły ukrywający ograniczenia techniczne. Do tego dochodzi świetna gra świateł i poprawione cienie, co nadaje większej plastyczności tytułowi. Drugą ważną dla mnie zmianą było przyspieszenie rozgrywki. Postać porusza się szybciej, a akcja jest bardziej żwawa niż powolna i ociężała jak w oryginale. Nasza postać idąc bardziej się chybocze na boki.

Co więcej zauważyłem? Pierwotnie każdy poziom był podzielony na mniejsze etapy połączone portalami. Zapewne niemożliwe było wczytanie do pamięci konsoli większego obszaru. Teraz zaś w miejscach gdzie powinien być portal normalnie przechodzimy płynnie do kolejnego korytarza.

Pod względem dźwiękowym jest nadal świetnie. Utwory muzyczne tworzą klimat w stopniu większym niż to co widzimy na ekranie. W ten tytuł powinno się grać ze słuchawkami lub wcale nie grać. Do tego broń brzmi jak prawdziwe twarde i ciężkie żelastwo. Aż chce się strzelać, żeby usłyszeć te odgłosy. Do tego jęki i ryki dinozaurów oraz człekokształtnych gadzin. A to wszystko osadzone w rozbudowanych i pomysłowych poziomach wypełnionych po brzegi zróżnicowanym i charakterystycznym bestiariuszem.

Mój własny odbiór tego remastera jest bardzo pozytywny, jednak moje indywidualne postrzeganie tej gry jest zapewne podyktowane różnymi doświadczeniami. Przede wszystkim to była moja pierwsza gra FPS. Później jak pojawił się PC to otarłem się o Unreal i Quake, ale już dalej były gry nastawione na rozgrywkę wieloosobową jak Quake 3 Arena czy Counter Strike. Zupełnie ominęły mnie tak soczyste strzelanki jak DOOM, Quake 1 i 2 czy też Duke Nuke. Po latach także poznałem Perfect Dark w którym wręcz się zakochałem (link). Tak więc jak widać mój pozytywny odbiór tej gry może być podyktowany moimi dość ubogimi doświadczeniami w grach z tego gatunku. Co jednak nie zmienia faktu, że do tej gry warto powrócić.

Podsumowując, dla miłośników serii oraz części drugiej jest to wersja w której poprawiono to co trzeba, czyli oprawę graficzną i gameplay, a pozostawiono całą resztę tak dobrą jaka była w oryginale. Dzięki temu tytuł ten jest wierny swojemu pierwowzorowi, ale i też grywalny dla osób nie znających oryginału.

@ Valoo